Nauczyciel – miło sobie przypomnieć, że ta profesja kiedyś miała wartość. Każdy z nas zapewne pamięta słynnego Keatinga rwącego na strzępy podręczniki albo lepiej, bo z naszego podwórka – Stasię Bozowską, nosicielkę inteligenckiego etosu XIX wieku, która w odruchu społecznikowskim pojechała na wieś nieść kaganek oświaty i umrzeć na suchoty. Bardziej współczesną wersję nauczyciela z powołaniem stworzyła delikatnej urody Michelle Pfeiffer – ta z kolei motywowała uczniów z getta batonikami („Młodzi gniewni”).
Ech, marzenie…to było kilka lat temu, a dziś?
Nauczyciel jest chyba najbardziej lekceważonym i znieważanym zawodem, być nauczycielem dzisiaj staje się antynomią sukcesu życiowego. Takim chemikiem-nieudacznikiem właśnie jest Walter White bohater amerykańskiego serialu „Breaking Bad”. Pracuje w prowincjonalnej szkole, zarabia grosze, by utrzymać ciężarną żonę i niepełnosprawnego syna, do tego jeszcze dowiaduje się, że ma raka… brzmi jak historia Hioba, ale tu następuje zwrot akcji. Otóż poczciwy Walt zamiast czekać biernie na uśmiech losu czy śmierć zaczyna żyć naprawdę, bierze wreszcie los w swoje ręce – walczy o przyszłość rodziny, wykorzystując swój jedyny atut - doskonałą znajomość chemii. I tak staje się najpotężniejszym producentem narkotyków w okolicy, przeobraża się w człowieka sukcesu/rzecz jasna mamy do czynienia z kolejną mistrzowską (choćby po „Weeds” i „Deperate Housewives”) serialową grą konwencją, widz nie wie właściwie, czy główny bohater stoi po stronie dobra , czy zła i chyba go to nie obchodzi, bo z zapartym tchem śledzi jego losy. Co zabawniejsze – twórcy serialu wykorzystują tu motyw mistrza i ucznia, bowiem w spółkę z panem profesorem wchodzi jego były wychowanek – wyrzucony ze szkoły diler narkotyków.
Historia Waltera White’a, choć mrożąca krew w żyłach, niesie jednak pozytywne przesłanie. W dobie braku autorytetów, lekceważenia instytucji szkoły, wsadzania koszy na głowę bohater „Breaking Bad” pokazuje, że solidna wiedza jakkolwiek wykorzystana może stać się potężną siłą. Lepiej nie drażnijcie swoich belfrów, kochane dzieci…
tekst: Katarzyna Połońska
Problem w tym, że co niektórzy nauczyciele swoją osobowością sami odtrącają od siebie uczniów...
OdpowiedzUsuń