25 lut 2011

Są miejsca w naszych miastach nieszczęśliwie zapomniane



Do osobistej tragedii tych miejsc przyczynia się fakt, że powstały w zupełnie innych celu niż niszczeć i obumierać. Świat się zmienia, wszystko idzie do przodu, a one jakby zaprzeczają idei płynącego czasu. To fakt, ścierają się, śniedzieją, ale tkwią nadal w poprzedniej epoce. To swoiści świadkowie tego co było.

Przestajemy je zauważać, bo przestały spełniać swoją rolę. Stały się niepotrzebne. Kamieniczne gabloty, które kiedyś przykuwały uwagę przechodniów, pełniły funkcję informacyjną  i nikt nie zaprzeczał ich celowości.


Historia miejskich gablot odzwierciedla zmiany w naszym społeczeństwie. Informacja ma swoją wartość kiedy jest łatwo dostępna i przekazywana z pewną prędkością. Prędkość ta rośnie proporcjonalnie do nowinek technologicznych wprowadzanych do obrotu. Tym bardziej dziwi fakt, że miejskie gabloty uchowały się gdzieś jeszcze w folklorze miejskim. Może to właśnie powszechne zapomnienie pozwoliło im przetrwać próbę czasu.

Mimo tego, że codziennie wokół nich przechodzimy, nie zauważamy ich istnienia. Mijamy je nie skupiając się na tym co mają nam do powiedzenia. Specyficzne jest również ich miejsce. Przestrzeń przechodnia, gdzieś tam ‘podrodze’, korytarze szybkiego ruchu pomiędzy ruchliwą arterią miasta, a (nie)spokojnym dziedzińcem zabytkowych kamienic. Miejsca spotkań okolicznej żulerki i młodych, nie wiedzących co zrobić w wolnym czasie. Jednak nawet oni nie wiedzą do końca co kryje się za szklanymi witrynami.

Przestrzeń ta jest niczyja i niczyje są też publiczne gabloty. Każda kamienica posiada oczywiście właściciela/i, każda jest przez kogoś zarządzana, więc i każda witryna do kogoś należy. Formalnie. W praktyce nie należą one do nikogo. W Polsce przestrzenie takie są najczęściej niszczone. Miejskie gabloty nie są wyjątkiem. Często w ogóle nie wykorzystywane, bo kolejna szyba uchowała się tu zaledwie parę dni. Skarżą się na to sklepikarze, dla których taka właśni gablota jest/była jedyną formą informowania o swoim istnieniu.

Tym czasem gablota informacyjna może być czymś więcej niż tylko przestrzenią niczyją. Należy odkryć tylko jej potencjał. Dostępna dla wszystkich, bez rozróżnienia na biednych i bogatych, dzieci, czy dorosłych, wykształconych, czy nie. Są one miejscem ogólnie dostępnym, elementem miejskiego folkloru tak samo naturalnym jak płyta chodnikowa – to one tworzą atmosferę miasta.

Witryny informacyjne mają specyfikę okna na świat. W nich rzeczy niemożliwe stają się możliwe dzięki zamieszczonym w ich wnętrzach obrazom, rzeczom i informacjom. Ich forma to tylko powierzchowność. To od nas zależy jaki nadamy jej kształt i jaką formę przybierze. Może odpowiadać na ogólne tęsknoty, zaprzeczać szarzyźnie obdrapanych murów, może uwrażliwiać, pokazywać to co jest niedostrzegalne, wywoływać iluzję przestrzeni, wychodzić poza swoje ramy lub po prostu informować. Mimo swojej archaicznej formy może być nowoczesna, niebanalna, odważna. Wpisywać się w folklor miasta lub go zupełnie negować. Gablota może przenosić nas do zupełnie innego świata, który jest wytworem naszej wyobraźni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz